Dzień kobiet był tydzień temu, a moje kwiatki dalej piękne jak pierwszego dnia. Nawet jak za oknem chłodno, ciemno i ponuro, to chociaż one poprawiają nastrój. Przynajmniej można bez skrupułów każdego wieczoru zapalać dziesiątki świeczek i robić romantyczny nastrój nawet do oglądania hororrów. Zawsze jakoś lepiej jest piszczeć ze strachu, jak wiesz że nie jesteś w tym strachu sama, a miśki siedzą obok i Cie pilnują, żeby nic nie wyskoczyło z szafy. To całkiem niezła nagroda za codzienny pot i łzy na siłowni. Chociaż ten weekend spędziłam nieco inaczej. Po mału przymierzam się do zmiany swojej garderoby, z luźnych sweterków i dresów na eleganckie spodnie i koszule, więc wybrałam się na małe zakupy z psiapsią. Jakoś czuje, że to ten moment na zmianę. Dodatkowo dla odmiany od żmudnych ćwiczeń wybrałam się na różne zajęcia do szkoły tańca. To była fajna zabawa, ale szczerze mówiąc już chyba wole swoją bieżnie i ciężarki.